W dniu 27 maja 2024 r. złożyłam interpelację nr II-16/24, dotyczącą jakości i funkcjonalności Biuletynu Informacji Publicznej (BIP) Urzędu Miejskiego w Świdnicy. Wielu mieszkańców – i ja również – ma problem z odnalezieniem konkretnych informacji na stronie, mimo że teoretycznie są publikowane.
Zgłosiłam konkretne zastrzeżenia:
-
wyszukiwarka BIP-u działa słabo i nie przeszukuje rzeczywiście wszystkich treści,
-
nazwy plików (np. zarządzeń czy załączników) są nieczytelne i nie mówią użytkownikowi, czego dotyczą,
-
wiele dokumentów wstawianych jest jako obrazy skanów, przez co nie można ich wyszukać ani przeczytać przy pomocy czytników dostępności.
Poprosiłam o szkolenie pracowników oraz wdrożenie praktyki czytelnego nazywania plików i opisów.
W odpowiedzi na interpelację podpisaną przez prezydent Świdnicy Beatę Moskal-Słaniewską, przekazano, że:
-
BIP spełnia wymagania ustawowe i techniczne,
-
dokumenty są publikowane w formacie „otwartym” – Word lub PDF – jeśli pochodzą z urzędu,
-
pliki przesyłane „z zewnątrz” (np. interpelacje radnych) są publikowane w formie skanu (czyli nieprzeszukiwalnej),
-
wyszukiwarka działa i umożliwia odnalezienie treści, o ile są w przeszukiwalnym formacie.
Urząd poprosił mnie o wskazanie konkretnych przykładów miejsc w BIP-ie, gdzie pliki są nieczytelne lub nieprzeszukiwalne – czyli inaczej mówiąc: nie zamierza sam sprawdzić, tylko oczekuje, że wskażę palcem.
Z BIP-em Urzędu Miejskiego w Świdnicy jest realny problem – i nie chodzi o kwestie techniczne, ale o rzeczywistą użyteczność, dostępność, przejrzystość i zrozumiałość informacji publicznych. Mieszkańcy nie mają obowiązku „szukać po omacku” albo „klikać po kolei w każdy PDF”, żeby dowiedzieć się, czego dotyczy dany dokument. Zgłoszona przeze mnie potrzeba nie dotyczyła zgodności z ustawą, tylko jakości, standardów i szacunku do obywatela. Nie wierzycie - wpiszcie choćby słowo transparentność w wyszukiwarkę na tym BIP-ie lub delegacje prezydent... i zobaczycie, czy ukaże się Wam choć jedna moja interpelacja i zapytanie na nią, a te słowa kluczowe są w wielu przekazywanych przeze mnie plikach.
Jeśli odpowiedź urzędu brzmi: „Proszę wskazać katalogi, których nie da się przeszukać” – to pytam: czy ktoś w tym mieście w ogóle testuje swoje systemy informacyjne oczami zwykłego mieszkańca? Poprosiłam o rzecz elementarną: by nazwy plików jasno mówiły, czego dotyczą, a nie wyglądały jak losowy zlepek znaków. I tego nadal nie zrobiono.