Naprawdę bardzo cieszę się gdy słyszę, że nasi wykształceni urzędnicy z MBA, które w znacznej mierze dla wielu z nich jako Mieszkańcy Świdnicy sfinansowaliśmy, walczą w pocie czoła o to, by ściągnąć do naszego ukochanego miasta coraz więcej środków unijnych. Z własnego doświadczenia wiem (a środki dla miasta pracując w latach 2015-2021 w UM pozyskiwałam z sukcesem dla obszarów, które mi podlegały pisząc i składając wnioski samodzielnie), że aby osiągnąć sukces w tej materii potrzebne jest przede wszystkim odpowiednie know how i umiejętności.
Dziś urzędnicza walka w pocie czoła o środki unijne czy krajowe dla Świdnicy polega przy poważniejszych projektach na zleceniu przygotowania aplikacji projektowej za grube pieniądze PODMIOTOM ZEWNĘTRZNYM. Nie jest to nic zdrożnego, tak wiele gmin robi, bo urzędnicy nie muszą znać się na wszystkim, smutne jest jednak to, gdy wydajemy naprawdę ogromne pieniądze na przygotowanie aplikacji, a efekty są gorzej niż mizerne…
Dziś Prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska chwali się na swoim FP intensywną pracą nad projektami unijnymi i „rekordową” pomocą zewnętrzną, jakiej rzekomo miasto nigdy wcześniej nie otrzymało. Padają kwoty, uśmiechy, hasztagi i zdjęcie z „narady przedurlopowej”.
Tyle że… w tym hurraoptymizmie zapomniała pisząc o tym, że na bieżąco informuje świdniczan o pozyskanych środkach, dodać, iż to pasmo nieustających sukcesów przerywane jest od czasu do czasu poważną wpadką finansową, która uszczupla budżet gminy. Jedna taka zdarzyła się całkiem niedawno, więc dziwię się, że w ferworze sukcesów i ganieniu tych, którzy szukają drugiego dna i żywią się intrygami – zapomniała, by w sposób uczciwy i transparentny powiadomić o niej na swoim FB.
A zatem ja pozwolę sobie na kilka słów o tym, bo uważam, że Świdniczanie, zasługują na informacje zarówno dobre i radosne, jak i te, które są mniej radosne i powodują ujemne skutki dla naszego wspólnego budżetu. Bo wspólnota lokalna jest niczym rodzina (w rodzinie też nie wszyscy się kochają i nie zawsze ze sobą rozmawiają), ale mimo różnic wszyscy zasługują w niej na prawdę.
10 lipca 2025 r. ogłoszono ranking miast w naborze Polsko-Szwajcarskiego Programu Rozwoju Miast.
Świdnica znalazła się na dalekim 105. miejscu na 117 możliwych.
Punktacja: 58,96 na 100.
Oznacza to dramatycznie niską ocenę projektu, który miał być wizytówką miasta w staraniach o środki międzynarodowe, o którym prezydent mówiła wielokrotnie na sesjach, na którego wyniki czekali radni i mieszkańcy.
Za nami są m.in. Zduńska Wola, Zamość i Ozorków.
Przed nami – setka lepiej ocenionych miast, które zdobyły dziesiątki milionów złotych.
Pełen ranking tutaj:
https://www.programszwajcarski.gov.pl/.../wstepna_lista...
Trudno stało się. Nie zawsze się udaje.
Mogłabym tak powiedzieć, gdyby nie to, że… za przygotowanie aplikacji projektowej urząd, pod zarządem prezydenta miasta zapłacił Spółdzielni PLZ z Warszawy 102 tys. zł! Tak – słownie sto dwa tysiące złotych… Dowód na to znajdziecie w Elektronicznym Rejestrze Umów UM Świdnica w umowie z 4 listopada 2024 r. (zamieszczam go też wśród fotografii poniżej).
Czyli mówiąc prosto: zapłaciliśmy ponad 100 tysięcy złotych za projekt, który poległ w rankingu. Ba, wniosek naszego miasta był jednym z najsłabiej napisanych wniosków na 117 pozostałych.
Na 117 aplikacji, 14 miast nie otrzymało środków – w tym właśnie Świdnica. I nie chodzi o to, że nie dostaliśmy środków – tylko o to, że projekt został fatalnie oceniony merytorycznie.
Pytam więc:
Co w tym jest rekordowego?
Za co zapłacono ponad 100 tys. zł?
Gdzie jest jakość, skoro efekt to miejsce poza czołówką i punktacja poniżej oczekiwań?
Odpowiedzialność to nie tylko robienie zdjęć przy biurku z kawą i pisanie o tym jak, jest pięknie i jak to inni, którzy śmią krytykować działania władzy wykonawczej, żywią się intrygami.
Odpowiedzialność, to też przyjmowanie krytyki za mierne wyniki.
A jeżeli prezydent miasta pisze, że „takiej pomocy miasto jeszcze nigdy nie dostało” – to mieszkańcy mają prawo znać całą prawdę.
Te wszystkie wnioski o kasę „której miasto jeszcze nigdy nie dostało”, o których napisała dziś prezydent były, są lub dopiero będą w przygotowaniu. Znakomita ich część trafi do podmiotów zewnętrznych, które za pochylenie się nad nimi otrzymają pieniądze z budżetu świdniczan. Oby pochylili się lepiej i staranniej niż spółdzielnia z Warszawy. Bo bardzo chcę wierzyć, że Świdnica zaplanowane pieniądze otrzyma.
Mając na uwadze także czas rzeczywisty, przeszły i ekonomię, w tym inflację oraz stawki robót budowlanych - pragnę zauważyć, że 100 mln dziś, z jakich się cieszymy, to równowartość około 40 mln dziesięć lat temu. Nie ma więc, czym się jarać, że dostaniemy być może 100 mln... i będzie to najwięcej w historii miasta, nie odnosząc się do istotnych mierników pokazujących wartość tej kwoty dziś i w przeszłości. Choć oczywiście fajnie jeśli dostaniemy te 100 mln.
A ja oczywiście mimo sezonu urlopowego sprawdzę, ile kosztowały nas wszystkie ostatnie zlecane na zewnątrz wnioski, jak przełożyły się na efektywność, a także jak wygląda ocena wniosku z funduszy szwajcarskich, który był jednym z najgorszych w tym rankingu.
A czytając narracje o samych sukcesach, pragnę tylko przypomnieć, że serwowany bilans polityczny z zamówioną laudacją w postaci komentarzy dziękczynnych i lajków nie zawsze równa się bilansowi skuteczności.
Dziś Prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska chwali się na swoim FP intensywną pracą nad projektami unijnymi i „rekordową” pomocą zewnętrzną, jakiej rzekomo miasto nigdy wcześniej nie otrzymało. Padają kwoty, uśmiechy, hasztagi i zdjęcie z „narady przedurlopowej”.
Tyle że… w tym hurraoptymizmie zapomniała pisząc o tym, że na bieżąco informuje świdniczan o pozyskanych środkach, dodać, iż to pasmo nieustających sukcesów przerywane jest od czasu do czasu poważną wpadką finansową, która uszczupla budżet gminy. Jedna taka zdarzyła się całkiem niedawno, więc dziwię się, że w ferworze sukcesów i ganieniu tych, którzy szukają drugiego dna i żywią się intrygami – zapomniała, by w sposób uczciwy i transparentny powiadomić o niej na swoim FB.
A zatem ja pozwolę sobie na kilka słów o tym, bo uważam, że Świdniczanie, zasługują na informacje zarówno dobre i radosne, jak i te, które są mniej radosne i powodują ujemne skutki dla naszego wspólnego budżetu. Bo wspólnota lokalna jest niczym rodzina (w rodzinie też nie wszyscy się kochają i nie zawsze ze sobą rozmawiają), ale mimo różnic wszyscy zasługują w niej na prawdę.
10 lipca 2025 r. ogłoszono ranking miast w naborze Polsko-Szwajcarskiego Programu Rozwoju Miast.
Świdnica znalazła się na dalekim 105. miejscu na 117 możliwych.
Punktacja: 58,96 na 100.
Oznacza to dramatycznie niską ocenę projektu, który miał być wizytówką miasta w staraniach o środki międzynarodowe, o którym prezydent mówiła wielokrotnie na sesjach, na którego wyniki czekali radni i mieszkańcy.
Za nami są m.in. Zduńska Wola, Zamość i Ozorków.
Przed nami – setka lepiej ocenionych miast, które zdobyły dziesiątki milionów złotych.
Pełen ranking tutaj:
https://www.programszwajcarski.gov.pl/.../wstepna_lista...
Trudno stało się. Nie zawsze się udaje.
Mogłabym tak powiedzieć, gdyby nie to, że… za przygotowanie aplikacji projektowej urząd, pod zarządem prezydenta miasta zapłacił Spółdzielni PLZ z Warszawy 102 tys. zł! Tak – słownie sto dwa tysiące złotych… Dowód na to znajdziecie w Elektronicznym Rejestrze Umów UM Świdnica w umowie z 4 listopada 2024 r. (zamieszczam go też wśród fotografii poniżej).
Czyli mówiąc prosto: zapłaciliśmy ponad 100 tysięcy złotych za projekt, który poległ w rankingu. Ba, wniosek naszego miasta był jednym z najsłabiej napisanych wniosków na 117 pozostałych.
Na 117 aplikacji, 14 miast nie otrzymało środków – w tym właśnie Świdnica. I nie chodzi o to, że nie dostaliśmy środków – tylko o to, że projekt został fatalnie oceniony merytorycznie.
Pytam więc:
Co w tym jest rekordowego?
Za co zapłacono ponad 100 tys. zł?
Gdzie jest jakość, skoro efekt to miejsce poza czołówką i punktacja poniżej oczekiwań?
Odpowiedzialność to nie tylko robienie zdjęć przy biurku z kawą i pisanie o tym jak, jest pięknie i jak to inni, którzy śmią krytykować działania władzy wykonawczej, żywią się intrygami.
Odpowiedzialność, to też przyjmowanie krytyki za mierne wyniki.
A jeżeli prezydent miasta pisze, że „takiej pomocy miasto jeszcze nigdy nie dostało” – to mieszkańcy mają prawo znać całą prawdę.
Te wszystkie wnioski o kasę „której miasto jeszcze nigdy nie dostało”, o których napisała dziś prezydent były, są lub dopiero będą w przygotowaniu. Znakomita ich część trafi do podmiotów zewnętrznych, które za pochylenie się nad nimi otrzymają pieniądze z budżetu świdniczan. Oby pochylili się lepiej i staranniej niż spółdzielnia z Warszawy. Bo bardzo chcę wierzyć, że Świdnica zaplanowane pieniądze otrzyma.
Mając na uwadze także czas rzeczywisty, przeszły i ekonomię, w tym inflację oraz stawki robót budowlanych - pragnę zauważyć, że 100 mln dziś, z jakich się cieszymy, to równowartość około 40 mln dziesięć lat temu. Nie ma więc, czym się jarać, że dostaniemy być może 100 mln... i będzie to najwięcej w historii miasta, nie odnosząc się do istotnych mierników pokazujących wartość tej kwoty dziś i w przeszłości. Choć oczywiście fajnie jeśli dostaniemy te 100 mln.
A ja oczywiście mimo sezonu urlopowego sprawdzę, ile kosztowały nas wszystkie ostatnie zlecane na zewnątrz wnioski, jak przełożyły się na efektywność, a także jak wygląda ocena wniosku z funduszy szwajcarskich, który był jednym z najgorszych w tym rankingu.
A czytając narracje o samych sukcesach, pragnę tylko przypomnieć, że serwowany bilans polityczny z zamówioną laudacją w postaci komentarzy dziękczynnych i lajków nie zawsze równa się bilansowi skuteczności.



